Uff…całoroczne oczekiwanie na dwa tygodnie urlopu dokonało się! Od dwóch dni jestem na urlopie. Co prawda w domowym zaciszu, ale zawsze…Z tym zaciszem to też trochę przesada, bo dwie dorastające latorośle co chwilę tłuką się, puszczają głośno heavy metal i wpuszczają do domu tabuny koleżanek i kolegów. Ale co mi tam, żona w pracy, skorzystam z dobrodziejstw decydowania o losach pilota. Wczesne przedpołudnie, palce przesmykują się po przyciskach „sterownika telewizyjnego”. Hm…”Janosik” po raz kolejny? Odpada. Na kolejne przygody inżyniera Karwowskiego też już nie mam ochoty. Janek Kos? Nie dzisiaj, w weekend tylko o wojnach trąbili w wiadomościach. No wreszcie! Jest coś nowego – Bond z 2016r. Nie działa kanał…hmm…zakodowany! No to może jakiś meczyk? Jest! Bundesliga! Ale..co to? Powtórka z maja..No ja wszystko rozumiem, że sezon ogórkowy, że nie czas na kręcenie czegoś nowego, ale żeby same powtórki. Nawet Ewa Wachowicz gotuje po raz n-ty to samo. Zerknę na pogodę, tu mam pewność, że działa „w czasie”. Dzisiaj deszcz, jutro deszcz, pojutrze deszcz z przejaśnieniami…