Sacrifice
Zapewne zastanawiasz się, drogi czytelniku, dlaczego na serwerze WIG-u pojawiła się właśnie zapowiedź gry, która swe recenzje prasowe miała już dawno temu – jakieś 2 miechy nazad. O dziwo odpowiedź na to pytanie jest równie prosta co sny erotyczne pantofelka. Mianowicie „Sacrifice” jak dotąd nie ukazało się w Polsce, jego oficjalna premiera odbędzie się dopiero w połowie bieżącego miesiąca i dopiero wówczas program ten trafi do nas do recenzji. To, co opisywały krajowe pisma, było wersją zachodnią, nieco różniącą się od tego, co zobaczysz na półkach naszych sklepów. Cóż, niektórzy w pędzie do „bycia pierwszym” zapominają, iż dla czytelnika liczy się to, co może nabyć np. w Empiku, nie zaś to, co zalega w niemieckich Kaufhausach. Zacznijmy jednak od początku.
„Sacrifice” jest dzieckiem Shiny Interactive i jak większość dokonań tej firmy („Earthworm Jim”, „MDK”, „Messiah”), wymyka się wszelkim statystykom, przyporządkowaniom czy też klasyfikacjom. Z pozoru jest to RTS w trójwymiarze, jednak w rzeczywistości jest to hybryda strategii, gry akcji i zręcznościówki TPP. Bohaterem programu jest wędrowny mag, czy też mnich, który żyje od jednego zadania do drugiego (a ściślej do około 50-tego, gdyż tyle właśnie misji pojawi się w „Sacrifice”). Zlecają je tajemniczy bogowie zasiadający za potężnymi portalami. Żeby było weselej, to powiem, iż nie służysz jednemu i tylko jednemu panu – przed każdą misją możesz na nowo wybrać swego ulubieńca! Oczywiście każdy z bogów ma nieco inne poglądy na sprawę, zleca nieco inne zadania i w nieco innych realiach się one odbywają.
Jak wygląda rozgrywka? Od strony graficznej pięknie. „Sacrifice” zdołało już zasłynąć jako produkt rewelacyjny technicznie; orgia barw, jaką widać na ekranie (i przy okazji na screenach, które są tu naciumkane przez naszych webmasterów), powoduje szczękościsk i powiekorozdziaw. Co prawda niektórzy gracze twierdzą, iż przy programie tym czują się jak po grzybkach halucynogennych, jednak wątpliwości chyba mieć nie można – Shiny po raz kolejny zasłużyło na brawa. Podobnie jest z dźwiękiem – muzyczka ma być (niestety nie słyszałem) super, a FX mają jej nie ustępować. Mając w pamięci naprawdę niezłego „Messiaha” wierzę marketingowcom Interplay’a na słowo…
Zabawa polega na, heh, przeprowadzaniu bitew, w których olbrzymie znaczenie mają czary (ofensywne, przyzywające potwory i zasobowe). Główny bohater, wspomniany mag, dowodzi wojskami, które wycinają wroga w pień, a przy okazji dba o surowce – manę i dusze. Może wystawić kilka budynków: manality spełniające rolę strażników fontann many i ołtarze pozwalające na łączność z bogiem. A im więcej many i im większe doświadczenie bojowe maga, tym lepsze (silniejsze) potwory może wezwać na bitwę. Same starcie to zaś akcja nad akcjami – wszystko dzieje się bardzo szybko i wymaga sporej zręczności; wielbiciele gier „FPP po sieci” poczują się w swoim żywiole. Brzmi to może sztampowo, ale tym, co decyduje o jakości „Sacrifice”, jest grywalność, a nie pozorny wygląd, jaki z tego opisu wyleci w kierunku twej wyobraźni…
W pudełku z polską wersją językową „Sacrifice” znajdą się dwa dodatkowe kompakty – miły prezent od dystrybutora gry. Zapisano na nich wywiad z Davidem Perrym na temat możliwości, jakie niesie ze sobą edytor poziomów, dodatkowe mapy oraz… soundtrack z gry, który można wpakować do wieży, włączyć na full i pograć na nerwach sąsiadom. Pomysł nienowy, lecz świetny i, co ważne, coraz częściej stosowany. Brawo, tak trzymać!
Całość będzie kosztować mniej niż 100 zł i gdy okaże się, że nasza WIG-owska recenzja jest równie entuzjastyczna co te w CDA czy NSS, to będziesz miał na co odkładać pieniądze…